Moja Mama nie była najlepszą kucharką (wspominałam już o tym) ale nigdy chyba nie uda mi się osiągnąć takiej kruchości faworków, jaką Ona osiągała. Smażę je z tego samego przepisu, postępuję tak samo jak Ona (wielokrotnie smażyłyśmy faworki razem) a jednak moje są inne, zdecydowanie mniej kruche, choć jedzący je twierdzą, że są kruchuteńkie jak trzeba. Czyli moje są bardzo dobre, a mojej Mamy były fenomenalne.
Faworki
40 dag przesianej mąki
6 żółtek
6-8 łyżek gęstej śmietany
2 łyżki spirytusu
szczypta soli
4 kostki smalcu do smażenia
Z podanych składników zagnieść elastyczne ciasto o konsystencji ciasta na makaron. Kiedy jest już bardzo dobrze wyrobione bić je wałkiem przez dobre 10 – 15 minut. Następnie wałkować najcieniej jak można, wycinać radełkiem wstążki, w których na środku robimy rozcięcie. Przeplatać ciasto przez rozcięcie i smażyć w rozgrzanym tłuszczu z obu stron na złoty kolor. Usmażone faworki studzić na papierowym ręczniku, a kiedy wystygną posypywać obficie cukrem pudrem z dodatkiem wanilii.
Smacznego!!!!
Róże karnawałowe robi się z tego samego ciasta. Wycina się dwa kółka, o różnej średnicy. Nacina na brzegach i składa ze sobą dobrze dociskając palcem środek, aby połączyć krążki. Smażyć jak faworki, a po wystudzeniu i posypaniu cukrem udekorować konfiturą. U mnie jest to konfitura z róży i dodatkowo konfitura z wiśni.
piękne te róże.
OdpowiedzUsuńBasiu, piekne! Ja tylko raz uczestniczylam w 'biciu' fworkow i stwierdzilam, ze to chyba nie dla mnie ;) Za to w konsumpcji mi to absolutnie nie przeszkadza! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Wspaniałości! Ależ smacznie jesteś przygotowana do karnawału!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)